Mój dom jest tak mały,

że zamknąć go mogę w jednej dłoni

jak kroplę rosy.

 

Gdzieś, zostawiłam szeroko otwarte okno,

kukułkę i grosz w kieszeni na szczęście.

Pędzące stado koni do wodopoju.

I leśne drogi w nieznane.

Pamiętam jak stara kobieta mówiła,

że miłość, to ogród pachnący jabłkami.

Nikt nie śpiewał pieśni o smutku.

 

Niebo nie jest już takie jednostajne.

Zostały wschody i zachody… bez ptasiego krzyku.