Wokoło betonowe ulice i cisza,
która odbija się o szare mury miasta.
Cisza w pokoju, cisza…
Na ścianie jakiś obraz
patrzy martwymi oczami.
Uśmiecha się sztucznym uśmiechem.
Drwi
z mojej samotności.
Chłód przebiegł
pomiędzy stołem a krzesłami.
Otuliłam ramiona szalem wspomnień.
Przycisnęłam do piersi skrywaną fotografię
pielęgnowaną przez lata niczym relikwię.
Priorytetom wyrwano skrzydła.