Mówili mi, że życie nie jest snem.

Mówili starsi, żeś głupi jest.

Z powodu cierpkich słów i gorzkich łez,

wędrowcem stałem się z dnia na dzień.

Ruszyłem w świat w koszuli z łat.

Myślałem wtedy… Ech! Matki mi żal.

W kieszeni spodni smutków trzos.

Okruchów kilka, kilka łez,

co w starą chustę zawinąłem.

Byłem to panem, to dozorcą zwłok.

Przy szklance wódki o stół rzucałem los.

On ze mnie drwił! On ze mnie kpił!

Zamieniał mojrę w dobrą a to w złą.

Szczęście mnie dziwnie zaskoczyło.

Dziś wiem, że życie ze mnie drwiło.

Od tamtej pory, niech to szlag!

Bez mądrych ksiąg memento doświadczyłem.